jak Barry Seal

Powiedzieć, że w Gambii można znaleźć ładne muszle, to mało.


Jest ich tam od zajeb mnóstwo. Nie to, co nad polskim morzem, że jakieś małe na 1 czy 2 cm. Były też i skamieniałe okazy. 

Zbierałem co ładniejsze z myślą o zabraniu do domu. Tutaj poniżej na hotelowym łóżku przed wyjazdem.



Przed samym wyjazdem tknęło mnie jednak, że może wywóz muszli z Gambii / wwóz do UE może nie być legalny. Jak pamiątek z niektórych gatunków drzewa czy skóry, wiesz. Poczytałem o tym w Google i tam odpowiedź była niejednoznaczna. Niektóre można, niektóre nie. A za wywóz tych, których nie, grozi więzienie. Miałem zastrzeżenia do tamtejszych restauracji, tym bardziej nie chciałbym zasiadać w więziennej, gambijskiej stołówce. Pomyślałem jednak

"a chuj, powiem najwyżej, że nie wiedziałem i wyrzucę na lotnisku"

i jak pomyślałem, tak zrobiłem. W plecaku podręcznym miałem worek z przeszło ponad kilogramem muszli. Nieco się stresowałem. Tylko głupi by się nie stresował. Kontrola jednak była podobna jak przy wjeździe. Laska z obsługi scrollowała smartfona pod nosem, a przed nią był ekran z rentgena na bagażu. Równie dobrze mógłbym mieć tam paczki sprasowanego koksu. W każdym razie uważam, że moje muszle są legalne. Zakazy dotyczą chyba tych takich dużych zakręcanych, które są wydobywane, gdy te ślimaki jeszcze żyją i są dla tych muszli zabijane. Tak mi się wydaje, na te kupne muszle bym uważał. W każdym razie, mam w domu taką ozdobę. Brzmi jak powód by tam polecieć, co nie?

Komentarze

Popularne posty